Prawie połowa polskich gospodarstw domowych ma psa, a ponad 40 proc. – kota. Jednocześnie współczynnik dzietności spadł do poziomu o połowę niższego od tego, który zapewnia zastępowalność pokoleń. Demografowie nie wiążą jednak tych dwóch zjawisk. Jak przekonują, posiadanie zwierząt nie jest przyczyną, a raczej konsekwencją mniejszej otwartości na posiadanie potomstwa.
Zwierzę jako członek rodziny
Z danych opublikowanych w ubiegłorocznym raporcie FEDIAF wynika, że w 2022 roku 49 proc. polskich gospodarstw domowych miało przynajmniej jednego psa. Wśród krajów europejskich wyprzedzają nas pod tym względem tylko Węgry. Z kolei w 41 proc. polskich gospodarstw domowych jest kot.
– W ostatnich dekadach mamy przejście zwierzęcia domowego, psa, kota, z roli funkcjonalnej, że pilnuje obejścia czy łapie myszy, do bardziej emocjonalnej – że staje się członkiem rodziny. Wyraźnie to widzimy na przykład w wyobrażeniach dotyczących idealnej rodziny wśród Polaków: jest tam małżeństwo, dwójka lub trójka dzieci, domek na przedmieściach i pies albo kot – bardzo ważny element i bardzo ważne dopełnienie – mówi Agencji Newseria Mateusz Łakomy, demograf.
Pies nie konkuruje z dzieckiem
Demograf stanowczo zaprzecza, jakoby zwierzęta miały konkurować z dziećmi o uwagę potencjalnych rodziców.
– W ostatnich latach tak się mówi, że tzw. psiecko rywalizuje w oczach niektórych kobiet o to, czy mieć dziecko, czy lepiej mieć właśnie psa. Ale to nie jest prawda. Pies raczej kompensuje pewne braki, kompensuje to, że dziecka nie ma – dodaje Mateusz Łakomy.
Badania potwierdzają, że dog parenting jest nie przyczyną, ale konsekwencją spadku liczby urodzeń dzieci. Zwierzęta, poprzez cechy wyglądu i zachowania zbliżone do dziecięcych, budzą instynkt opiekuńczy, ale nie zastępują chęci posiadania potomstwa.
– Pies czy kot w wielu podstawowych funkcjach bardzo podobnie się zachowuje jak mało dziecko. Potrzebuje podobnej opieki, ale pobudza też nasze potrzeby emocjonalne. Natomiast gdyby pojawił się partner, z którym kobieta czułaby się bezpiecznie, zakochałaby się, to również pojawiłaby się chęć posiadania dzieci i wtedy pies nie przeszkadzałby, dalej byłby ukochanym pupilem, ale cały czas byłoby miejsce na dziecko, a nawet kolejne dzieci – podkreśla demograf, cytowany przez agencję Newseria.
Gwałtowny spadek dzietności w Polsce
Dane statystyczne są nieubłagane. Jak wynika z informacji Głównego Urzędu Statystycznego, systematycznie spada w Polsce współczynnik dzietności. W 2017 roku wynosił 1,45, a w 2023 – 1,16. Z opracowania opublikowanego przez Birth Gauge wynika natomiast, że trend utrzymuje się nadal i w 2024 roku współczynnik spadł do 1,11. Dla porównania, współczynnik dzietności zapewniający zastępowalność pokoleń wynosi 2,1.
– W ciągu ośmiu lat od roku 2017 liczba urodzeń w Polsce spadła z ponad 400 do 250 tys. – to jest bardzo duży spadek. Natomiast wciąż potwierdzam, że koty i psy z nimi nie rywalizują. One przez swój sposób funkcjonowania mają dużo sympatii, często poświęcamy im uwagę, nawet pojawiają się usługi rynkowe związane na przykład z hotelami. Ale mimo tego, że często inwestujemy w psy, to wciąż nie jest to bariera do posiadania dzieci – podkreśla Łakomy.
Prawdziwe bariery: trudne doświadczenia i lęki
Ekspert wskazuje, że prawdziwymi przeszkodami w posiadaniu potomstwa są zupełnie inne czynniki niż posiadanie zwierząt domowych. Kluczowe znaczenie mają doświadczenia z dzieciństwa.
– Posiadaniu dzieci sprzyja to, że dziecko wychowuje się w rodzinie złożonej z obojga biologicznych rodziców. Najlepiej, kiedy są oni powiązani trwałym związkiem małżeńskim i jest on w miarę zgodny. Wszystkie odstępstwa od tej zasady, to znaczy, że dziecko się wychowało w rodzinie samotnego rodzica albo w rodzinie rekonstytuowanej, gdzie pojawił się ojczym albo macocha, czy były jeszcze inne rzeczy, na przykład jakieś poważne konflikty w rodzinie, bardzo utrudnia wchodzenie w związek. Nawet jeżeli ta osoba wejdzie w związek i związek się rozpadł, to sprzyja to temu, że ma się mniejsze intencje do posiadania dzieci – wskazuje Agencji Newseria Mateusz Łakomy.
Kolejnym problemem jest przeniesienie życia do świata wirtualnego.
– W smartfonie i mediach społecznościowych są jednocześnie informacje, które są często lękowe i negatywne, na przykład gry online. Jest też, co bardzo ważne i często zapomniane, dostępna pornografia. Te czynniki utrudniają nam zbudowanie relacji, ponieważ są bardzo przywiązujące do smartfona i powodują, że relacje ze smartfonem, z oglądanymi treściami są silniejsze niż relacje z przyjaciółmi, kolegami, wyjście na spacer, spotkanie się z kimś. Tu w szczególności uzależniający charakter ma pornografia, która bardzo silnie uderza w nasz układ nagrody i powoduje w nas reakcje przywiązania, analogiczne do innych uzależnień, na przykład od narkotyków, alkoholu czy innych substancji – ocenia demograf.
Nadzieja w młodych pokoleniach i warunki do działania
Pomimo trudnej sytuacji demograf widzi szansę na poprawę. Wśród pokolenia osób poniżej 30. roku życia wyraźnie widać pozytywne nastawienie do rodzicielstwa. Badanie CBOS „Pokolenia Z i Y o rodzicielstwie” pokazuje, że młodzi Polacy najczęściej chcą mieć dwoje dzieci (44 proc.), a co piąta osoba – troje lub więcej.
– Naszą demografię zdecydowanie uda się uratować. My jesteśmy w dłuższej perspektywie w stanie istotnie zwiększyć dzietność w Polsce, tylko oczywiście trzeba przez wiele lat cierpliwie pracować. Na pewno nie będziemy w stanie osiągnąć 40 mln mieszkańców. Na pewno jeszcze przez kilka lat czy nawet kilkanaście lat liczba ludności w Polsce będzie spadać, ale jest w naszym zasięgu, żeby tę liczbę ludności ustabilizować na niższym, ale jednak stabilnym poziomie i zatrzymać proces starzenia się społeczeństwa – wskazuje Mateusz Łakomy.
Aby to się udało, konieczne jest stworzenie odpowiednich warunków.
– Trzeba oddziaływać we wszystkich obszarach, które wpływają na dzietność, związanych przede wszystkim z kwestiami związanymi z równowagą w kształceniu między kobietami i mężczyznami, z rynkiem pracy – tutaj w szczególności dostępności umów na czas nieokreślony dla najmłodszych pracujących, dostępności umów na część etatu. Chodzi o dostępność mieszkań dla młodych, a także kwestie wsparcia dla osób z trudnościami emocjonalnymi, żeby one mogły w ramach dojrzewania, w ramach kursów czy terapii psychologicznych uzyskać pewną stabilność emocjonalną i zbudować związek, nawet jeżeli mają trudniejsze doświadczenia – podsumowuje demograf.