Lifestyle

Wyjątkowo łagodna zima zwiastuje wiele problemów wiosną. Zobacz co nas czeka

Opublikowano

-

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE fot. pixabay / CC0 Creative Commons

Od co najmniej siedmiu lat zimą występują znikome opady śniegu, co pogłębia problem suszy. Obecna zima jest trzecią z rzędu, w której śniegu nie ma prawie w ogóle, a prognozy synoptyków pokazują, że nie należy się go spodziewać również w najbliższych tygodniach. Długotrwały brak opadów oznacza gorszy bilans wodny i słabe nawodnienie gleby, które w tej chwili wynosi poniżej 40 proc., a w niektórych regionach Polski nawet poniżej 35 proc.

–  Jeżeli opadów nie będzie, to wiosną wystąpi susza – prognozuje Sergiusz Kieruzel z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. To może oznaczać kolejny rok problemów dla rolników.



– Do pierwszej klasy szkoły podstawowej pójdzie w tym roku pokolenie dzieci, które, jeżeli mieszkają w centralnej lub północnej Polsce i nie wyjeżdżały w góry, nie umieją ulepić bałwana. To pokazuje skalę zjawiska, jakim są ciepłe i bezśnieżne zimy. One się wcześniej zdarzały w Polsce, to nie jest żadna nowość, ale rzeczywiście ostatnio to zjawisko jest zintensyfikowane. Długoterminowe prognozy pokazują, że śniegu nie należy się spodziewać – wyjaśnia prezes Wód Polskich.

Śnieg zasila glebę, ale nie w tym roku

Przynajmniej połowa Polski o tej porze roku powinna być już pokryta śniegiem. Zimowe opady zasilają glebę oraz potoki i rzeki, jednak zarówno w ubiegłym, jak i w tym roku są one bardzo skąpe.

– Ciepłe zimy to przede wszystkim bezśnieżne zimy. I to jest podstawowy problem dla zapewnienia dobrego bilansu wodnego dla gleby i poziomu wody w rzekach – mówi Sergiusz Kieruzel.

Susza występuje w kilku typach: atmosferyczna, rolnicza, hydrologiczna (dotyczy wód powierzchniowych) i hydrogeologiczna (dotyczy wód podziemnych). W ubiegłym roku w Polsce szczególnie dotkliwa była susza rolnicza, która dotknęła ponad 200 tys. gospodarstw rolnych i przełożyła się na spadek plonów. Także najnowsze dane PGW Wody Polskie za styczeń br. wskazują na niską wilgotność gleby – poniżej 40 proc., a miejscami nawet poniżej 35 proc.

Wiosną będą problemy

Obecnie na obszarze Kujaw, województwa zachodniopomorskiego, poprzez województwo pomorskie, wielkopolskie oraz na połowie obszaru regionu łódzkiego, jak również warmińsko-mazurskiego, dane wskazują na bardzo intensywną suszę atmosferyczną i rolniczą. To oznacza, że rolnicy mogą mieć problemy również nadchodzącej wiosny.

– W glebie jest po prostu za mało wilgoci i występuje problem z wegetacją roślin. I to nam niestety grozi w tym roku. – Ciepłe zimy mogą się przekładać również na to, że wcześniej rozpocznie się wegetacja roślin i gdy wtedy przyjdzie nawet niewielki przymrozek, to będzie problem z rozpoczęciem dobrej wegetacji – mówi Sergiusz Kieruzel

Jak podkreśla, najgorzej sytuacja wygląda w paśmie województw Polski centralnej. Nieco lepiej jest w regionach nadmorskich, a najlepiej w górach, gdzie średnia roczna opadów prawie zawsze jest niemal dwukrotnie wyższa niż w innych regionach kraju.



Z wodą nie ma żartów

– Z wodą nie ma żartów i trzeba przygotowywać się na różne scenariusze. Synoptycy przewidują, że w ciągu najbliższych tygodni niestety nie należy spodziewać się opadów śniegu, które zapewniłyby dobry bilans wodny. W ubiegłym roku mieliśmy bardzo długi okres bez śniegu, a później to, co powinno napadać przez dwa miesiące, spadło przez dwa dni i w efekcie na przełomie maja i czerwca mieliśmy podtopienia. Deszcze nawalne spowodowały, że woda bardzo szybko spłynęła do rzek, później do Wisły i uciekła do Bałtyku, zamiast zostać w glebie i nawilżać rośliny – mówi dyrektor w PGW Wody Polskie.

 

 

Rozmowa z Sergiuszem Kieruzelem z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.

Co ciepła zima oznacza dla gospodarki wodnej i poziomu wód w Polsce?

Ciepłe zimy to przede wszystkim bezśnieżne zimy, i to jest podstawowy problem, jeżeli chodzi o zapewnienie dobrego bilansu wodnego dla gleby, dla poziomu wody w rzekach. Jest pewnego rodzaju sinusoida, są lata bardziej suche i lata bardziej mokre.

Teraz właśnie przeżywamy te bardziej suche i to niestety po raz kolejny, trzeci rok z rzędu jest właściwie kompletnie bezśnieżna zima, a od co najmniej 7 lat mamy bardzo niewielkie opady śniegu zimą, co pogłębia problem suszy.

Jak bardzo ta zima jest wyjątkowa od innych i czy w latach ubiegłych też występowały takie zimy, jeżeli tak, to gdzie, w których regionach Polski były najsilniejsze?

Do pierwszej klasy szkoły podstawowej w tym roku pójdzie pokolenie dzieciaków, które, jeżeli mieszka w Polsce Centralnej, Północnej, a nie wyjeżdżało w góry, to nie umie lepić bałwana. To pokazuje skalę tego zjawiska i tego właśnie, że jesteśmy w tym piku lat suchych.

Bezśnieżne zimy zdarzały się, to nie jest żadna nowość w historii Polski oczywiście, jeżeli chodzi o kwestie pogodowe, ale rzeczywiście ostatnio jest to bardzo zintensyfikowane. Te okresy, kiedy w ogóle nie padało tutaj w Polsce Centralnej śniegu, przedłużają się. I tak w tym roku mamy już końcówkę stycznia, a ciągle śniegu nie ma i długoterminowe prognozy na luty mówią, że tego niestety śniegu się nie należy spodziewać.

Czy to normalne zjawisko, że w zimie występuje susza i kiedy możemy mówić o suszy w zimie?

Susza, tak jak i powódź to są zjawiska, jeżeli można powiedzieć oczywiście ekstremalne, ale normalne, tzn. takie, które po prostu w przyrodzie występują. Trzeba zwracać uwagę również na to, że bilans wodny, czyli zagrożenie suszą, jeżeli nie ma opadów przez długi czas, zmniejsza się. Jest to tzw. susza atmosferyczna, która bardzo szybko przechodzi w suszę glebową rolniczą, tzn. że jest po prostu za mało wilgoci w ziemi i jest problem z wegetacją roślin, z tym, żeby one wystartowały.

I to nam niestety grozi w tym roku, że jeżeli tych opadów długoterminowych nie będzie, to niestety już na wiosnę będzie susza. A warto wiedzieć, że rok ubiegły, 2019 też już na początku wiosny była susza, w tym roku może się to niestety pogłębić.



A teraz możemy powiedzieć, że jest susza, że zimą jest susza?

To znaczy możemy mówić o zagrożeniu suszą w momencie, w którym rośliny rozpoczną wegetację, czyli na początku wiosny. Teraz już mówimy o tym, że jest słaba wilgotność glebowa, poniżej 40, w niektórych regionach poniżej 35 proc. To przede wszystkim łódzkie, Wielkopolska, lubuskie, mazowieckie, północne lubelskie, tam tej wilgotności jest mało. Ale o suszy możemy mówić dopiero wtedy, kiedy rzeczywiście rozpocznie się wegetacja roślin.

Te ciepłe zimy to też niestety może się przekładać na to, że wcześniej rozpocznie się wegetacja roślin i gdy przyjdzie nawet niewielki przymrozek, jakiś mróz chwyci, to będzie problem z rozpoczęciem dobrej wegetacji.

Zagrożenie suszą, ciągle jeszcze mówimy o zagrożeniu suszą oczywiście, najgorsza sytuacja jest w Polsce Centralnej, w tym pasie województw Polski Centralnej. Nieco lepiej jest w regionach przymorskich, a całkiem nieźle jest w górach. To po prostu statystyka i takie ukształtowanie terenu i rzeczywiście średnia roczna opadów tak się rozkłada zawsze, czy w latach suchych, czy w latach mokrych, że więcej pada w górach, zdecydowanie więcej, prawie dwukrotnie więcej niż na terenach nizinnych tutaj w Polsce Centralnej.

Na terenach wyżynnych, przymorskich też tych opadów jest zdecydowanie więcej, większa wilgotność po prostu od morza i te wiatry nawiewają tę wilgoć i tam jest po prostu więcej opadów. Natomiast tutaj w Polsce Centralnej rzeczywiście, szczególnie w latach suchych, tych opadów jest bardzo mało.

A na jaki scenariusz musimy się przygotować, co to, co się teraz dzieje oznacza dla nas w przyszłości?

Przed pogodą, przed przyrodą przede wszystkim trzeba zachować wielką pokorę. I oczywiście są prognozy długoterminowe, ale zawsze trzeba wiedzieć, że z wodą nie ma żartów i oczywiście przygotowywać się na bardzo różne scenariusze. Synoptycy przewidują, że w ciągu najbliższych tygodni niestety nie należy się spodziewać opadów śniegu, a te dałyby dobry bilans wodny, bo śnieg napada, leży, powoli później topnieje i nawilża, nawadnia właśnie glebę i rzeki.

W ubiegłym roku mieliśmy taką sytuację, że był bardzo długi okres bez śniegu, a później to, co powinno napadać przez dwa miesiące, w dwa dni spadło i na przełomie maja i czerwca mieliśmy podtopienia i te deszcze nawalne spowodowały to, że niestety spłynęło to bardzo szybko do rzek, później do Wisły i uciekło nam do Bałtyku, zamiast zostać w glebie i nawilżać rośliny.

 

 

Źródło: Agencja Informacyjna Newseria

Popularne artykuły

Exit mobile version