Kosze na odpady biodegradowalne stały się wylęgarnią robaków i owadów – alarmują w mediach społecznościowych mieszkańcy Kielc. Problem szczególnie uciążliwy jest latem. Wysokie temperatury sprzyjają rozwijaniu się robactwa. Efektem jest też nieprzyjemny zapach w altanach śmietnikowych.
Z problemem boryka się wiele miast w całej Polsce. Eksperci przyznają, że pojemniki na odpady biodegradowalne powinny być systematycznie dezynfekowane, ale bardzo często jest to robione zbyt rzadko.
Eksperci twierdzą, że część winy ponoszą jednak sami mieszkańcy, którzy niestarannie segregują odpady.
– Ciągle miesza nam się odpad zwierzęcy, organiczny z bio odpadem, który jest bio odpadem roślinnym. Do brązowych koszy powinny trafiać owoce, warzywa, skorupki jajek, fusy, rośliny, resztki jedzenia, ale bez mięsa czy kości. Do pojemników na bio nie powinno wrzucać się też ziemi i odchodów zwierząt – komentował w TVN24 Karol Wójcik ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Fachowcy podkreślają, że skrawki i odpady mięsne oraz sery w bardzo wysokich temperaturach rozkładają się niezwykle szybko i przyciągają szkodniki.
Rozwiązaniem częstszy odbiór odpadów?
W Kielcach odpady biodegradowalne (brązowe pojemniki) opróżniane są co około dwa tygodnie w zabudowie jednorodzinnej, a w zabudowie wielorodzinnej co tydzień w okresie od kwietnia do października i co dwa tygodnie od listopada do marca.
Specjaliści podkreślają, że larwy zniknęłyby z koszy, gdyby śmieci wywożono częściej, ale wtedy koszty znacząco by wzrosły.
– To gmina ostatecznie decyduje, balansując między kosztem dla mieszkańca a koniecznością, i taki złoty środek wydaje się raz w tygodniu w sezonie letnim być odpowiedni, ale oczywiście przy takich czynnikach jak wysoka temperatura czy też niestaranna segregacja, kłopoty powstają – mówił w TVN24 Karol Wójcik.