W środę (18 listopada) wieczorem przed siedzibą PiS w Kielcach odbył się kolejny Strajk Kobiet. Tym razem w zgromadzeniu wzięło udział niewiele osób, a sam protest odbywał się w ciszy.
Co ciekawe, wydarzenie zabezpieczała duża grupa policjantów. Było ich około dwukrotnie więcej niż samych uczestników. Na koniec funkcjonariusze podjęli interwencję.
Organizatorzy protestu mówili, że jest on wyrazem solidarności z osobami, które w tym samym czasie protestowały w Warszawie. W okolicach Sejmu odbyła się wielotysięczna manifestacja.
– Tym razem nie krzyczymy, w ciszy czekamy na to co przyniosą obrady Sejmu – mówili uczestnicy.
Przed siedzibą PiS zapalono też kilka zniczy.
Zgromadzeniu przyglądała się liczna grupa funkcjonariuszy. W pewnym momencie policjanci przy użyciu megafonu zaczęli wzywać do rozejścia się. Przypominali, że w Polsce obowiązuje stan epidemii.
Zaraz potem podjęli interwencję. Zaczęli spisywać kilka przypadkowo wybranych osób biorących udział w proteście.
Wcześniej protestowali w poniedziałek
Poprzedni protest w obronie praw kobiet odbył się w poniedziałek (16 listopada) przy rondzie u zbiegu Żytniej, Paderewskiego, Ogrodowej i Kaczmarka. Wzięło w nim udział kilkadziesiąt osób.
Wydarzenie odbyło się pod hasłem „Więcej pary! Walimy w gary!”. Uczestnicy mieli ze sobą garczki, pokrywki i łyżki.
– Tak to jest jak się zdenerwuje baby. Baby potrafią wyjść i zrobić barbarzyńskim facetom piekło. Musimy dalej protestować, ponieważ już w środę zbiera się Sejm i nie wiadomo czy nie zajmie się projektem ustawy prezydenta Andrzeja Dudy, który chce nam niby zniwelować piekło. Ale tak naprawdę chce nas do niego zaprowadzić – mówiła obecna na proteście kielecka radna Agata Wojda.
Przy dźwiękach wydawanych przez kuchenne naczynia uczestnicy idąc chodnikiem okrążyli rondo. Ruch samochodów był wstrzymywany na krótko, podczas przechodzenia przez pasy.
Zobacz relację filmową ze środowego protestu udostępnioną przez Echo Dnia na facebooku: