Leśnicy apelują o ostrożność na terenach leśnych i sąsiadujących z lasami. W tym roku w świętokrzyskich i mazowieckich lasach, którymi zarządza Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Radomiu, doszło już do ok. 30 pożarów.
Mimo, że akcja bezpośrednia ochrony przeciwpożarowej lasów trwa i wszyscy są w gotowości, obawy leśników rosną. Druga połowa marca była co prawda chłodna, ale słońce grzeje bardzo mocno, nie ma opadów deszczu, do tego wieje silny wiatr. Takie warunki pogodowe powodują mocne wysuszanie traw i ściółki. Pożar w każdej chwili może przybrać rozmiary trudne do opanowania, niszczące las wraz z całą jego bioróżnorodnością, ale i stwarzające zagrożenie dla zdrowia, życia i mienia ludzi.
Podpalacze grasują
Bilans tego roku to 30 pożarów o łącznej powierzchni 9,5 ha, w tym 1 w Nadleśnictwie Daleszyce, którego przyczyną było wypalanie pobliskich nieużytków, 1 w Nadleśnictwie Skarżysko – tu przyczyną był przerzut ognia z gruntów prywatnych, 4 w Nadleśnictwie Włoszczowa – tu przyczyną było podpalenie i aż 23 w Nadleśnictwie Starachowice. Niestety stwierdzono, że przyczyną było tu też podpalenie.
Średnia powierzchnia pożaru jest niewielka i wynosi 0,32 ha – to dzięki sprawnemu systemowi wykrywania pożarów, w przypadku Nadleśnictwa Starachowice są to m.in. dwie dostrzegalnie przeciwpożarowe i to z bardzo nowoczesnym systemem wykrywania dymu za pomocą kamer dalekiego zasięgu oraz systemu automatycznej detekcji dymu.
Zagrożenie jest bardzo duże, leśnicy apelują o rozwagę, a także czujność i zwracanie uwagi na nietypowe zachowania ludzi w lesie.
– Reagujmy na podejrzane zachowania ludzi w lasach i ich sąsiedztwie. Straż pożarna potrzebna jest gdzie indziej, a nie do gaszenia pożarów powstałych na skutek działalności podpalaczy. Szczególnie w tych trudnych czasach pandemii koronowirusa – podkreślają.