Ciąg dalszy sprawy pobicia na plebani w Mnichowie. Proboszcz miejscowej parafii, którego do wyprowadzki zmusili parafianie po tym jak miał pobić wikariusza, obija piłeczkę i twierdzi, że to on został pobity.
Jak informowaliśmy, do zamieszania doszło ponad tydzień temu. Mieszkańcy domagali się ustąpienia zarządzającego parafią księdza, po tym jak na porannej mszy pojawił się wikary z podbitym okiem i licznymi śladami przemocy. Zdaniem parafian wikarego pobił… proboszcz. Na miejsce wezwana została policja.
Proboszcz odbiera zarzuty
Duchowny zorganizował konferencję prasową w jednym z kieleckich hoteli. Odczytał oświadczenie, w którym stwierdził, że to on jest ofiarą. Dodał, że doświadczył przemocy fizycznej i związanej z oszczerstwem. Jako winnego wskazał 30-letniego wikarego, z którym służył w parafii. Co ciekawe, przed tygodniem to jednak wikary pojawił się z podbitym okiem, a nie proboszcz.
Podczas konferencji prasowej duchowny mówił, że gdy zwrócił wikaremu uwagę na niestosowne zachowanie, takie jak trzaskanie drzwiami, ten rzucił się na niego z pięściami. Pokazał też zdjęcia guzów i podrapań na swoim ciele.
Dlaczego proboszcz nie zawiadomił policji? – Jestem księdzem, od razu wybaczyłem – mówił. Skąd u wikarego ślady pobicia? – Organiście powiedział, że przewrócił się na rowerze – odpowiedział proboszcz.