Dożywocie grozi 32-letniemu mężczyźnie, który w listopadzie ubiegłego roku śmiertelnie pobił swoją żonę. Do zdarzenia doszło przed szpitalem w Pińczowie, w którym ofiara pracowała. Tymczasem wciąż nie wiadomo czy mężczyzna będzie sądzony za to co zrobił. Decyzją śledczych trafił po obserwację biegłych psychiatrów.
Od nich opinii zależy czy prokuratura zakończy postępowanie i skieruje do sądu akt oskarżenia, czy też sprawa zostanie umorzona, a sprawca trafi do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.
Dotychczas w sprawie mężczyzny wypowiadali się już biegli, ale nie byli w stanie wydać kategorycznej opinii o jego poczytalności.
Uderzał żoną głowy o ścianę
Do tragedii doszło przed pińczowskim szpitalem, w którym 36-letnia ofiara pracowała jako fizjoterapeutka. Mężczyzna przyszedł do ośrodka i dyżurującą przy wejściu osobę poprosił o wywołanie żony. Gdy przyszła, doszło do awantury. Z ustaleń śledczych wynika, że głową żony uderzał o ścianę. Kobieta z obrzękiem głowy trafiła na stół operacyjny. Lekarzom nie udało się uratować jej życia.
Z ustaleń dziennikarzy wynikało, że małżeństwo było w trakcie rozwodu.
32-latek usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Przyznał się do winy. Obecnie przebywa na obserwacji w Świętokrzyskim Centrum Psychiatrii w Morawicy. Jeśli biegli zdecydują, że stanie przed sądem, będzie mu groziła mu kara dożywotniego więzienia.