W ręce policjantów wpadł przedsiębiorca zajmujący się utylizacją nieczystości. Mężczyzna odbierał je od mieszkańców, ale zamiast zawozić do oczyszczalni, wylewał je do strumyka. Zamontował nawet specjalną rurę, którą ścieki spływały z beczkowozów zaparkowanych w jego garażu.
Jak informuje Komenda Wojewódzka Policji w Kielcach, funkcjonariusze patrolujący teren jednej z wiosek w gminie Działoszyce w powiecie pińczowskim, zwrócili uwagę na silną woń nieczystości. Kiedy dokładniej przyjrzeli się sprawie, zauważyli strumień ścieków wylewający się przez specjalnie przygotowaną rurę, poprowadzoną z garażu usytuowanego tuż przy małym strumieniu.
Gdy policjanci dotarli do właściciela garażu okazało się, że są tam zaparkowane dwa pojazdy przystosowane do wywozu ciekłych nieczystości. Wydawałoby się, że to nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to właśnie z tych pojazdów wylewały się ścieki. W ten sposób odpady zamiast do oczyszczalni trafiały bezpośrednio do małego strumyka, a stamtąd dalej do rzeki Nidzica.
Właścicielem pojazdów był 63-letni właściciel firmy asenizacyjnej. Jak można się domyślać, niszcząc środowisko naturalne chciał osiągać większe zyski z prowadzonej przez siebie działalności. Nieuczciwe metody oszczędzania przyniosły jednak odwrotne do zamierzonych skutki. Mężczyźnie grozi bowiem wysoka grzywna oraz utrata pozwolenia na dalszą działalność.