Poniedziałkowy wieczór (2 czerwca) przyniósł niepokojące sygnały – polski system energetyczny był na skraju wydolności. Słońce zaszło, wiatr ucichł, a elektrownie nie nadążały z produkcją. Ratunek przyszedł z… Ukrainy.
Co się stało? Awaryjny import energii
W godzinach 20:00-21:00 Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) odnotowały poważny niedobór mocy sięgający 200-400 MW. Aby uniknąć blackoutu, Polska była zmuszona awaryjnie importować energię z Ukrainy.
„Prognozowaliśmy niską rezerwę. Część jednostek konwencjonalnych nie wznowiła pracy, a wiatr był słabszy niż oczekiwano” – tłumaczy w portalu gazeta.pl Maciej Wapiński, rzecznik PSE.
Dlaczego zabrakło prądu?
✔️ Brak słońca – fotowoltaika przestała działać po zachodzie
✔️ Słaby wiatr – farmy wiatrowe wygenerowały mniej energii niż prognozy
✔️ Problemy z elektrowniami konwencjonalnymi – część bloków nie uruchomiła się na czas
Czy to początek większego kryzysu?
Eksperci ostrzegają: „Luka wytwórcza” będzie rosnąć!
🔴 W 2025 r. – brakuje już 8 000 MW mocy dyspozycyjnych
🔴 W 2031 r. – deficyt wyniesie 6,4 GW
🔴 W 2040 r. – może sięgnąć nawet 18 GW
„Sytuacje takie jak wczoraj będą się powtarzać. Im mniej mocy dyspozycyjnych, tym częściej będą występować niedobory” – przyznaje Wapiński.
Co zrobić, by uniknąć blackoutów?
🔹 Inwestycje w atom – planowane 6-9 GW mocy, ale to za mało
🔹 Rozwój elektrowni gazowych – konieczne jako przejściowe rozwiązanie
🔹 Magazyny energii – stabilizacja systemu przy wzroście OZE
„Potrzebujemy rozwiązań, które z jednej strony utrzymają moce węglowe w dyspozycji, a z drugiej – przyspieszą transformację w kierunku gazu i atomu” – mówi w portalu gazeta.pl Rafał Gawin, prezes URE.
Czy Polska jest przygotowana na kolejne takie sytuacje?
Choć PSE uspokaja, że system działał stabilnie, rosnący udział OZE przy jednoczesnym wygaszaniu bloków węglowych stwarza ryzyko powtarzających się niedoborów. Czy rząd zdąży zbudować nowe moce przed nadchodzącym kryzysem?