– Nasza praca chyba nigdy nie była tak zauważana jak teraz, w czasie epidemii koronawirusa – powiedziała PAP Milena Szymczak, diagnosta laboratoryjny Zakładu Diagnostyki Laboratoryjnej w poznańskim szpitalu miejskim im. J. Strusia, leczącym osoby z koronawirusem.
Milena Szymczak przyznała, że w czasie walki z koronawirusem wymagane tempo badań laboratoryjnych jest szczególnie duże, tymczasem w pracy diagnosty laboratoryjnego nie może być mowy o pomyłce.
– Praca diagnosty laboratoryjnego chyba nigdy nie była tak zauważana jak teraz. Jest bardzo odpowiedzialna, nie jest też łatwa – szczególnie teraz, w dobie epidemii. Pracujemy po kilkanaście godzin, w trudnych warunkach. Żeby zachować bezpieczeństwo musimy być zaopatrzeni w środki ochrony osobistej tj. kombinezony, maseczki, przyłbice, na rękach mamy kilka par rękawiczek – powiedziała.
Jak dodała, w szpitalnych laboratoriach wykonywane są precyzyjne badania genetyczne, wymagające od diagnostów szczególnego skupienia.
– Podczas takich badań nie możemy sobie pozwolić na najmniejszą pomyłkę, ponieważ potknięcie na którymkolwiek z etapów wykluczy materiał z dalszej analizy. Tempo naszej pracy jest dość duże, każdego dnia badamy wymaz pobrany od kilkudziesięciu pacjentów pod kątem obecności materiału genetycznego wirusa – wyjaśniła.
Potrzebne środki ochrony osobistej
Pytana o to, czego obecnie potrzebują diagności, poprosiła o wspieranie szpitala najmniejszymi nawet datkami. Wskazała, że środki ochrony osobistej, w których pracują osoby w laboratorium i na oddziałach są jednorazowe, a potrzeba ich bardzo dużo.
– Podczas kilkunastogodzinnego dyżuru każda osoba zużywa po kilka zestawów, dlatego cieszymy się na każde wsparcie w tym zakresie. Dziś środków ochrony osobistej nam nie brakuje, ale ze względu na postępującą sytuację epidemiologiczną, przyszłość jest niepewna – powiedziała.
– Wiemy, że za każdym analizowanym przez nas materiałem stoi osoba, która w niepewności czeka na swój wynik. Dlatego nie możemy sobie pozwolić na żadną pomyłkę. To, co robimy, to służba; gdybyśmy dziś odmówili pracy, nikt nie byłby w stanie zrobić tego za nas. Teraz najważniejsze jest szybkie, dokładne działanie, żeby można było zdiagnozować pacjentów i szybko pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują. Każdy z nas w obecnej sytuacji ma swoje zadanie. Ja akurat pracuję w laboratorium. Wiem, że część osób musi pozostać w domu. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe, ale tylko dzięki stosowaniu się do zaleceń jesteśmy w stanie wspólnie przez to przejść – powiedziała.
Jak przebiega test na koronawirusa?
Pytana o szczegóły przebiegu badania, które potwierdza lub wyklucza obecność koronawirusa u pacjenta wyjaśniła, że najpierw pobierana jest próbka od osoby potencjalnie zarażonej, to zazwyczaj jest wymaz z gardła. Później wymaz trafia do laboratorium.
– Tam trzeba wyizolować materiał genetyczny wirusa, czyli jego RNA – to jest pierwszy etap badań. Izolacja trwa kilka godzin; przy nowoczesnych aparatach takie minimum to jest półtorej godziny. Dzięki tej izolacji materiał genetyczny wirusa pozbawiamy osłonki i możemy przejść do kolejnego etapu – do badań genetycznych. Materiał RNA jest przepisywany na cDNA, a podczas łańcuchowej reakcji polimerazy w czasie rzeczywistym (Real Time PCR) możliwe jest uwidocznienie amplifikowanych fragmentów genów, które kodowane są przez wirusa. Dzięki temu możemy stwierdzić, czy u pacjenta występuje SARS-CoV-2 – powiedziała Milena Szymczak.
Potwierdzenie obecności koronawirusa trwa w sumie kilka godzin.