Zabawa z frisbee to dla psa przede wszystkim nauka efektywnej współpracy ze swoim właścicielem. Taka aktywność powinna jednak nie trwać dłużej niż 3–4 minuty, aby w wyniku przemęczenia nasz pupil nie zniechęcił się do dalszej zabawy. Trzeba go też do niej odpowiednio przygotować.
Zazwyczaj psy nie mają problemów z akceptacją frisbee, ale trzeba to robić stopniowo. Warto wykorzystać do tego na przykład dyski materiałowe. Jeśli świetnie sobie z nimi poradzi, to wskazane jest przejście do kolejnego etapu.
Zabawa frisbee z psem
– Zabawa frisbee jest w tej chwili dosyć popularna. Do Polski trafiła kilkanaście lat temu i bardzo długo dla niektórych osób było to dość egzotyczne zajęcie. Gdy tylko pojawialiśmy się w parku i zaczynaliśmy się bawić frisbee z psem, od razu zbierał się wianuszek ludzi i podziwiał. Bo te psy, mimo że były bez smyczy, nie biegały luzem, nie zaczepiały innych psów, tylko były wpatrzone jak w obrazek w swojego właściciela, bawiły się, przeskakiwały, odbijały się, wskakiwały na ręce i robiły inne sztuczki, które powodowały, że ludzie rzeczywiście nie mogli oderwać oczu i nawet czasami bili brawo – mówi agencji Newseria Dariusz Radomski, organizator zawodów kynologicznych.
Plastikowy talerzyk frisbee okazał się być magicznym przedmiotem, który potrafi szybko określić relację właściciela ze swoim pupilem. Frisbee wyrzucone przez człowieka to dla czworonoga łup, który musi ścigać i złapać, a pogoń za ruchomymi obiektami leży przecież w naturze psa.
– Frisbee ma tę fajną cechę, że nie opada od razu na ziemię. Jeżeli nauczymy się dobrze rzucać taki plastikowy talerzyk, nadamy mu dużą prędkość obrotową, wówczas prawa fizyki utrzymują go w powietrzu dosyć długo, pies ma sporo czasu, aby dogonić taki dysk, co więcej czasami niecierpliwie wyskakuje i łapie takie frisbee w powietrzu, co jest bardzo efektowne i się podoba. Tutaj pies ćwiczy swoje umiejętności śledzenia, koordynacji, ćwiczy szybkość, muskulaturę, jest sprawny – tłumaczy Dariusz Radomski.
Frisbee zacieśnia relacje psa z właścicielem
Taka zabawa pomaga również zacieśnić relacje miedzy psem a jego właścicielem. Ważne jednak, żeby już na samym początku nie przetrenować czworonoga, bo wtedy nie będzie miał pozytywnych skojarzeń z tą aktywnością.
– Pies męczy się dosyć szybko, dlatego że frisbee nie spada na ziemię jak piłka, ale leci dość długo. Pies musi przewidywać i przeliczać tor lotu frisbee. Aportowanie przedmiotów innych niż frisbee jest mniej męczące dla psa, mniej wymagające dla mózgu psa, niż łapanie frisbee, dlatego frisbee nie rzucamy dłużej niż 3–4 minuty, potem musimy zrobić psu przerwę – radzi Dariusz Radomski.
W czasie przerwy pies może sobie pospacerować, powęszyć i odetchnąć. Jeżeli będzie miał dobre wspomnienia z zabawy frisbee, można ponownie zachęcić go do takiej aktywności. Do zabawy z frisbee psa trzeba jednak odpowiednio przygotować. Najpierw warto spróbować prostych zabaw i wpajania określonych nawyków.
Zabawa z frisbee wymaga też zaangażowania ze strony właściciela. Musi on bowiem nauczyć się rzucać dysk w taki sposób, by latał on płasko, rzucać z wiatrem, pod wiatr. Są to różnego rodzaju umiejętności, które warto opanować zanim zaproponujemy pupilowi taką aktywność.
Gdzie można bawić się frisbee?
– Frisbee zaczyna się na podwórku, w parku, tam rzucamy psu po raz pierwszy, drugi, trzeci, potem, jeśli nam się to podoba, jeśli podoba się naszemu psu, zaczynamy podpatrywać sposoby na zabawę w internecie. Jest tego bardzo dużo, są różnego rodzaju grupy facebookowe, są kanały na YouTube, gdzie można się dowiedzieć czegoś więcej. Jeżeli mamy frajdę z zabawy z psem, można pomyśleć o tym, aby wystartować w zawodach – podkreśla Dariusz Radomski.
Obecnie w Polsce odbywa się 7–8 różnych zawodów. Najbardziej znane nazywają się Latające Psy i rozgrywane są w czterech parkach: w Poznaniu, we Wrocławiu, w Gdyni i w Warszawie.
– Gdy ktoś umie rzucać te kilkanaście metrów i pies przynosi dysk, może znaleźć 2–3 konkurencje, w których może wystartować. Nie jest tak trudno nauczyć się regulaminu, można poćwiczyć bez specjalnych boisk. Wystarczy zaznaczyć sobie różnego rodzaju markerami na trawie obszary, do których trzeba nauczyć się rzucać. Jeżeli czegoś takiego się nauczymy, można wystartować w zawodach i zmierzyć się z innymi, nie ma obawy, że ktoś nas wyśmieje, takich jak my, początkujących, jest tam zwykle większość – mówi Dariusz Radomski.
Jest to takie środowisko, które uczy się od siebie, nie ma problemu, aby kogoś o coś zapytać i tak krok po kroku przechodzimy od prostego rzucania do coraz bardziej wyrafinowanych zadań, z których konstruuje się kolejne konkurencje.